Ustaw jako domową Dodaj do ulubionych Drukuj Wyślij e-mail
ENTRE.PL Team
Zawodnicy
Galerie
Artykuły
Linki
Tapety
Forum
Trasy biegowe

Nagrody

Aktualności

GP Żoliborza 2011 - wyniki
Kupno zdjęć
Konkursy

Strona główna

O nas
Kontakt
Prasa
Regulamin
Statut
Zasady przyjmowania nowych członków
Portfolio
Fanklub

Forum klubowe

E-TRENER
Informacje o trenerze
Trenowani zawodnicy
Pomoc i porady
Artykuły
Kontakt

Zadaj pytanie

Organizowane biegi
V WIELKA URSYNOWSKA
17. Bieg Mikołajkowy - 10km
17. Bieg Mikołajkowy - biegi dzieci
7 Bieg Entre - Integracja
I Żoliborski Cross Nadwiślański
XVI Żoliborski Bieg Mikołajkowy
XVI Żoliborski Bieg Mikołajkowy- dzieci
6. Bieg ENTRE.PL
GP Żoliborza 2011
15 Bieg Mikołajkowy - dzieci
15 Bieg Mikołajkowy - dorośli
V Bieg ENTRE.PL - dzieci
V Bieg ENTRE.PL - dorośli
14 Bieg Mikołajkowy - dorośli
14 Bieg Mikołajkowy - dzieci
IV Bieg ENTRE.PL - dorośli
IV Bieg ENTRE.PL - dzieci
III Bieg ENTRE.PL - 10 km
III Bieg ENTRE.PL - Dzieci
II Bieg ENTRE.PL - 10 km
I Bieg ENTRE.PL - 10 km
I Bieg ENTRE.PL - dzieci
Zawody
Terminarz
Wyniki
Foto sklep
Plik cyfrowy
Wydruk zdjęć

Aktualności
12-11-2017
Drużynowe zwycięstwo ENTRE.PL Teamu w II Biegu Orła w Czosnowie

10-10-2017
Ruszyły zapisy do XI Górskiego Biegu ENTRE

25-09-2017
Beata Andres - III Miejsce Open Kobiet w XVII Maratonie Warszawskim

16-09-2017
Filip Babik triumfatorem II Bielańskiego Biegu Dzika na 5km! 

13-09-2017
Podium dla Beaty Andres w Warsaw Track Cup 2017

24-07-2017
Beata Andres Mistrzynią Polski Masters w biegu na 5 km


Archiwum

09-04-2008

32 Maraton de Paris

Radosław Łapiński


Na początku było bombowo…

Odlot samolotu Wizzair do Paryża z lotniska Etiuda planowany jest o 18:00. O 16:00 rozpoczyna się odprawa pierwszych pasażerów. Kolejka z 200 m robi się prawie pół kilometrowa. Radek z Kamilą (żona Radka) są już po odprawie, kiedy na lotnisko przybywa Ester, a za nią Filip. W kolejce poznajemy innych biegaczy maratończyków, którzy tak jak i my udają się na Maraton do Paryża. Po kilkunastu minutach z megafonu rozlega się prośba o zabranie pozostawionej bez opieki reklamówki. Widocznie pozostała bez odpowiedzi, bo za parę kolejnych minut lotnisko wraz z kolejką ludzi zostaje ewakuowane. Na teren akcji wkraczają antyterroryści i saperzy, którzy kończą swoją pracę po ok. 1 godzinie. Tłum zdenerwowanych ludzi rusza do odprawy. Radek i Kamila ruszają prosto do kontroli bagażu, Ester biegnie do check-in’a, a za nią rusza Filip. Zmęczeni, ale szczęśliwi wszyscy w końcu docieramy do samolotu. Tylko pół godziny opóśnienia. Nie jest śle. Francja czeka!

Cen w Paryżu nie należy przeliczać na złotówki po oficjalnym kursie…

Lądujemy ok. 21.00. Nie ma czasu na zwiedzanie lotniska, bo autobusy do Paryża już czekają. To tylko niewiele ponad godzinę jazdy.
Docieramy na Porte Maillot, gdzie czeka na nas Ours. Krótka wycieczka metrem i jesteśmy na Place de Clichy, gdzie Ester, Kamila i Radek idą do Hotelu Place de Clichy, a Ours z Filem, do akademika PANu.
Hotel dwugwiazdkowy, lata świetności, (jeżeli je miał) ma już za sobą, ale nie ma co narzekać, zostawiamy bagaże i ruszamy w miasto.
Całą grupą spotykamy się w połowie drogi między naszymi punktami zamieszkania i postanawiamy znaleść coś do jedzenia. O godzinie 23 i w Paryżu są z tym problemy. Gdzie nie pójdziemy, kuchnia jest już zamknięta. Wreszcie znajdujemy lokal, gdzie uraczają nas całkiem niezłymi tagiatelle i tortellini. Ceny trochę szokują, dla zachowania zdrowia psychicznego postanawiamy przeliczać je po kursie 1:1 na złotówki, wtedy koszt kolacji nie odbiega zbytnio od wyjścia do knajpy w Warszawie. Tajka zasada obowiązuje do końca pobytu w Paryżu.

Dylemat maratończyka…

Zwiedzać, czy odpoczywać, oto jest pytanieś Jutro start, a tyle do zobaczenia. Kamila z Radkiem ruszają więc rano na Montmarte, a reszta pozostaje w hotelach.
Pogoda nie jest rewelacyjna na chodzenie – zimno i mżawka, ale mimo to docieramy najpierw do Mulen Rouge, a potem uliczkami Montmartre do zbudowanej z białego wapienia Bazyliki Sacre-Coeur. W drodze powrotnej do hotelu zwiedzamy urokliwy Cmentarz na Montmartre, gdzie pochowanych jest wielu znanych ludzi, a wśród nich Juliusz Słowacki. Z ciekawostek architektonicznych Cmentarza, oprócz ogromnych czasami, przypominających małe domki, nagrobków, wyróżnia się wiadukt drogi, przecinający Cmentarz na pół. Wiadukt zawieszony jest tak nisko, ze niektóre krzyże grobów znajdują się już pomiędzy metalowymi konstrukcjami drogi.

Czy 35 tysięcy ludzi to problemś

Po południu ruszamy zarejestrować się do biegu. Spodziewamy się najgorszego – tłumów ludzi i kolejek, dlatego chcemy być wcześniej, żeby nie denerwować się długim oczekiwaniem na obsłużenie.
Ogromne centrum, w którym mieści się Expo, nie wygląda na oblężona twierdzę. Parter, to miejsce odbioru pakietów, na piętrze znajdują się liczne stoiska i wystawy. Mimo wielu ludzi, pakiety, numery i koszulki odbieramy w 10 minut. To pierwsze pozytywne zaskoczenie, drugim jest imię wydrukowane na numerze startowym.
Dajemy sobie pół godziny na zwiedzanie Expo – Ester kupuje sobie skarpetki Pauli Radcliffe, reszta zadowala się oglądaniem wystawy i próbowaniem jogurtów z soi – potem idziemy na pasta party. Tutaj kolejne miłe zaskoczenie, kolejek brak, makaron do woli, do tego woda i banany. Ours, który nie wziął ze sobą numeru i Kamila, która nie biega, też zostali obsłużeni. Dostępna jest ogromna liczba stolików, gdzie każdy znajduje miejsce do siedzenia, na scenie odbywa się prezentacja pace makerów oraz tańce brzucha i koncerty, na telebimie leci film z ubiegłego maratonu, atmosfera radosna i optymistyczna. Jutro bijemy życiówki! Gdyby tylko nie te kontuzje…

I ruszyli…

Na start, w okolice Charles de Gaulle Etoile docieramy oddzielnie: Ours pierwszy, potem Fil, na końcu Ester wraz z Radkiem. W ogromnej strefie, gdzie póśniej będziemy finiszować, mieszczą się namioty obsługi i szatnie. Paręset metrów dalej, po drugiej stronie Łuku Triumfalnego, na Avenue des Champs-Élysees, znajduje się linia startu. Ogromna masa ludzi przesuwa się od szatni do startu. Tłum taki, że nie można przejść, jednak kolejek do szatni nie ma żadnych – zdawanie rzeczy odbywa się na bieżąco. Do strefy startu ciężko dojść, jednak już w środku nie ma strasznego tłoku.
Start startera i ogromna masa ludzi posuwa się do przodu, mijając linię startu…

I biegli…(tutaj następuje relacja z biegu Radka, który z oczywistych względów nie mógł uczestniczyć jednocześnie w swoim, Ester, Oursa i Fila biegu)

Posuwam się do przodu swoim tempem praktycznie od pierwszego metra. Mimo masy ludzi, już po przekroczeniu linii startu można biec bez większego problemu, chociaż wyprzedzanie jest dosyć utrudnione. Jakoś daje sobie z tym radę biegnąc trochę po krawęzniku, bo tempo wydaje mi się troszeczkę za wolne. Utrudnieniem są zakręty i nieliczne zwężenia drogi – tam czasami trzeba przejść do marszu. Biegniemy pięknymi ulicami Paryża, w czasie całego maratonu można zobaczyć dużo pięknych ulic, miejsc i zabytków Paryża: Avenue des Champs-Élysées, Place de la Concorde, Musee du Louvre, Place de la Bastille, Bois de Boulogne i wiele, wiele innych. Nie wszystkie jestem w stanie dostrzec, nie wszystkie potrafię zidentyfikować.
Na piątym kilometrze znajduje się pierwszy punkt odżywczy. Izotoników, zgodnie z przewidywaniami nie ma, natomiast oprócz wody w 200ml butelkach (rewelacja!), można objeść się pomarańczami, daktylami i kostkami cukru. Biegnie mi się dobrze, chociaż zaczynam czuć bóle w stawie skokowym. Na szczęście trzymam równe tempo i w okolicach 15km doganiam i przeganiam Ester, która jeszcze w tym miejscu twierdzi, że „jest dobrze”. Z póśniejszych relacji, za chwilę miała zacząć dolegać jej kontuzja rozcięgna.
Na piętnastym kilometrze biorę koncentrat Enervitene i zjadam kawałeczek banana, ponieważ zaczyna mi burczeć w brzuchu. Enervitene chyba działa, bo biegnie mi się bardzo dobrze razem z grupą na 3:45. Ciekawostką jest trzech pace makerów rozciągniętych na ok. 200m. Trzymam się ze środkowym, chociaż czasami tempo wydaje mi się troszeczkę za szybkie. Połówkę przekraczamy w 1:51:30. Mamy troszkę zapasu, żeby złamać 3:45...
Czekam cały czas na kryzys, ale ten nie następuje. Na 30 km. biorę drugi koncentrat. Kiedy zostaje 10km do mety mam jeszcze siłę na oderwanie się od grupy i biegnięcie własnym tempem. Trochę się hamuję, bo za mocnym zrywem nie chcę stracić sił, ale cały czas czuję się dobrze. Mijam Lasek Buloński i zaczynam ostatni kilometr biegu. 3:45 złamane! Na mecie stoper pokazuje mi 3:43:04, co rzeczywiście jest moim oficjalnym czasem netto!
Czekam chwilę na Ester, ta jednak nie przybiega. Czas Oursa, mimo tego, że nie pobił, tak jak chciał, życiówki, jak zwykle rewelacyjny: 2:49:26. Fil, który w wyniku kontuzji nie przepracował okresu przygotowawczego jak należy, przybiegł niedaleko przede mną: 3:36:54.
Na mecie tłum ludzi. Każdy dostaje medal, potem wodę i owoce w dowolnych ilościach. Nie czekam na masaże – tylko tu jest duża kolejka. W tłumie ludzi docieram do szatni, gdzie kolejne zaskoczenie, nie musze stać w żadnej kolejce, od ręki odpieram swoje rzeczy. Szczęśliwy wracam do hotelu.

A potem jedli i pili…
Pełną grupa spotykamy się dopiero o 18, na kolacji. Mimo, że nie wszyscy zadowoleni są z uzyskanych czasów, nastroje są dobre. Dodatkowo podsycają je doskonałe piwa, które w ogromnym asortymencie dostępne są w wybranym lokalu. Próbujemy specyfików francuskich, tj. Ch'ti, 3 Monts, Jenlain. Niestety na wszystkie nie starcza nam sił…

Ciężki poniedziałek
Budzimy się obolali. Grupa z hotelu Place de Clichy wolno wybiera się na zakupy do Galeriae Lafayette na Place de L’Opera. To fantastyczny okrągły budynek z pięknym sklepieniem. Na kilku piętrach mieści się mnóstwo sklepów znanych i nieznanych marek. Nie korzystamy z okazji kupna okularów za 1.500 Euro czy torebek Louis Vuitton z cenami zaczynającym się od 1000 Euro, zadawalając się innymi rzeczami.
Po południu, już całą grupą, wolno zwiedzamy Notre Dame, gdzie z ogromnym zainteresowaniem oglądamy i omawiamy postacie nad drzwiami wejściowymi. Potem wkraczamy w dzielnicę łacińską, gdzie w greckiej tawernie spożywamy szybki posiłek z lampką wina sponsorowaną przez Ester. Po drodze do parku Jardin du Luxemburg, zatrzymujemy się na dłuższy postój w sklepie z ubraniami, gdzie Fil i Radek dokupują zakupów modnych, francuskich spodni i bluz. Jeszcze tylko krótki spacer po pięknym Cardin du Luxembourg i wracamy po bagaże do hotelu.

Całkiem zwyczajny powrót

Droga powrotna minęła bez bombowych akcentów. O godzinie 23:00 lądujemy na lotnisku w Warszawie.


Powrót

 

Aktualności .::. Zawodnicy .::. Galerie .::. Artykuły .::. Terminarz .::. Wyniki
Sztuka Biegania .::. Sztuka Kadru .::. Strona główna
Copyright © 2005-2011 ENTRE.PL Team